23 cze 2015

Rozdział 1

<<<<>>>>
Dobry wieczór (?)
Weronika nie śpi tylko rozdziały pisze po nocach haha :D
Za chwilę przeczytacie rozdział pierwszy :)
Wiem miał być prolog, ale jednak postawiłam na rozdział :p
Notki będą pojawiały się przed rozdziałami.
Jeżeli nie wiecie kto jest kim zapraszam do zakładki "Bohaterowie"
Mam nadzieję, że wam się spodoba chociaż trochę.
Swoje opinie na ten temat możecie zostawić w komentarzach będę wdzięczna ;)
<<<<>>>>


Do mojego tymczasowego pokoju wpadły promienie słoneczne rozjaśniając wszystko wokół. Zakryłam głowę poduszką aby znowu odpłynąć do krainy snów, ale nie było mi to dane bo po kilku minutach usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nie odezwałam się jak zawsze. Po chwili drzwi cicho skrzypnęły, a do środka weszła moja ciotka. Madlen to siostra mojego taty. Ma 37 lat i dwoje dzieci. Zamieszkałam u niej cztery tygodnie temu. Kilka dni po tym kiedy to się stało. Poczułam jak materac lekko się ugina, a po chwili usłyszałam jej ciepły głos.


-Nina dzisiaj zacznij się pakować. Spakuj rzeczy do kartonów, które przyniesie Ci Daniel i podpisz je aby było wiadomo z czym i kogo są. Jeżeli będziesz potrzebowała pomocy wiesz gdzie mnie szukać.-powiedziała i jak zwykle czekała z nadzieją, że jej odpowiem. Niestety nie doczekała się tego, w zamian jedynie lekko skinęłam głową. Westchnęła cicho, ale nic nie mówiąc opuściła pomieszczenie. Po krótkim czasie wstałam z łózka i wzięłam ubrania. Ciemne dresy, koszulka i czarna bluza. W łazience wykonałam poranne czynności i ubrałam się. Gdy wracałam do pokoju stały tam już kartony na rzeczy. Wzięłam je i zaczęłam powoli pakować swoje rzeczy. Niepotrzebne odkładałam na osobą kupkę. Pakowanie zajęło mi trochę czasu. Gdy połowa rzeczy już zniknęła postanowiłam zrobić sobie przerwę. Wstałam i poszłam na dół do kuchni gdzie nie było nikogo. Na pewno są zajęci pakowaniem, a śniadanie zjedli wcześniej jak zawsze. Wyjęłam z szafki miskę i nasypałam do niej płatków, a następnie zalałam wszystko zimnym mlekiem. Usiadłam przy wyspie kuchennej i zaczęłam jeść. Rozejrzałam się. Będzie mi brakowało tego miejsca pomimo tego, że jestem tutaj dopiero kilka tygodni. Zjadłam i posprzątałam po sobie. Wróciłam do pokoju i skończyłam się pakować. Włożyłam do pudła ostanie zdjęcie. Zdjęcie na którym byłam ja, mama i mój tata. Przejechałam po nim palcem i zakleiłam karton. Do pokoju wszedł mój kuzyn i spojrzał na mnie. 
-Spakowana na jutro?-uśmiechnął się i usiadł obok mnie. Spojrzałam na niego i lekko pokiwałam głową. Oparłam się o jego ramię.
-Teraz wszystko będzie nowe.-powiedziałam cicho. 
-Będzie, ale będzie też lepsze.-powiedział i objął mnie. W takich właśnie chwilach cieszyłam się, że mam przy sobie kogoś takiego. Tylko z nim rozmawiałam. Tylko do niego się odzywałam. Tylko jemu ufałam na tyle aby to robić. Był zawsze kiedy go potrzebowałam i nadal tak jest. Zawsze mogłam na niego liczyć, a on na mnie. Wiedział to, teraz to on jest dla mnie bardzo ważny. Przerwało nam pukanie do drzwi. Po chwili do środka weszła Olivia. Spojrzała na nas.
-To co może ostatnie zakupy w Dallas?-uśmiechnęła się patrząc na nas błagalnie.-No wiecie trzeba pożegnać się z tym wszystkim jak należy, a zakupy będą cudownym pożegnaniem. Proszę.-dodała.
-No dobra.-powiedział chłopak i spojrzał na mnie. Po chwili lekko skinęłam głową. Dziewczyna klasnęła w dłonie szczęśliwa.
-No to za 10 minut przy samochodzie.-powiedział i wyszła szybko z pokoju. Pokręciłam głową i wstałam. Ruszyłam do drzwi nie czekając na kuzyna. Po chwili zrobił to samo i poszliśmy się ubrać. Wsiedliśmy do samochodu i zaczekaliśmy na blondynkę, która już po chwili dołączyła do nas. Daniel odpalił samochód i pojechaliśmy na podbój sklepów. Może nie lubię tego za bardzo, ale w domu za dużo bym myślała, a wspomnienia same by wracały. 
Po kilku godzinach mieliśmy za sobą chyba wszystkie sklepy jakie znajdują się w Dallas, a jest ich bardzo dużo. Nie miałam czasu na myślenie więc nic sobie nie przypomniałam. Zresztą Daniel na pewno by mi na to nie pozwolił. Siedzimy w kawiarni i rozmawiamy, a raczej oni rozmawiają, a ja słucham. Dopiłam swoją kawę do końca i odstawiłam filiżankę na bok. Po kilku kolejnych minutach oni również skończyli i wróciliśmy do domu. Wzięłam jabłko i poszłam do pokoju. Zgasiłam światło i usiadłam na parapecie. Oparłam się o ścianę za mną i patrzyłam w dal. Na zewnątrz już się ściemniało, a na niebie pojawiały się małe błyszczące punkciki nazwane gwiazdami. Przyglądałam się im chwilę. Było ich tak dużo. Wydawały się szczęśliwe w takich grupach. Może oni gdzieś tam są. Pokręciłam głową aby odrzucić od siebie te myśli, nie chciałam znowu powracać do tego. Było, minęło, nie wróci. To jego wina, ale nie umiem też go obwiniać. Spuściłam wzrok na chodnik przed domem. Chodziło po nim jeszcze kilka osób. Jak co wieczór dziewczyna z dużym psem, chłopak na rolkach i starsza pani w oknie naprzeciwko. Każdy miał do czego wracać, do kogo wracać tylko nie ja. Już nie. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, doleciała do ust zostawiając na nich słony smak. Kolejne pokonały tą samą drogę zostawiając na mojej twarzy czarne ślady tuszu. Starłam je szybko i wzięłam głęboki oddech. Nie mogłam znowu płakać, nie to sobie obiecałam. Wstałam i poszłam do łazienki. Weszłam do środka i wykonałam wieczorne czynności. Przebrałam się w spodenki i koszulkę. Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Okryłam się kołdrą i patrzyłam w ciemność. Zamknęłam oczy, znowu pojawiły się wspomnienia z tamtego dnia. Otworzyłam je natychmiast. Rozejrzałam się szybko szukając jakiegokolwiek ruchu. Nie zauważyłam nic. Odetchnęłam cicho i znowu skupiłam swój wzrok na jednym punkcie. Siedziałam tak długo, bardzo. Siedziałam na tyle aby moje powieki same opadły, a Morfeusz zabrał mnie w swoje objęcia. Opadłam na łózko. Zasnęłam. 

5 komentarzy:

  1. Boski :*
    Mam kolejną lekturę do kolekcji.
    To jest świetne!!!!
    Blanca;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ciekawie się zaczyna *.* Mam nadzieję, że akcja się rozkręci <3 ! Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń